Szkoła w przedszkolu, czy przedszkole w szkole? O co chodzi w pasłęckiej oświacie
Już chyba każdy obywatel naszego kraju wie, na czym polega wdrożona od września bieżącego roku reforma oświatowa. Tytułem wyjaśnienia rzucę jedynie hasłowo, że polega ona na likwidacji gimnazjów, przywróceniu ośmioletniej szkoły podstawowej, czteroletnich liceów i pięcioletnich techników. Oczywiście zmienia się również podstawa programowa, czyli zakres wiedzy, jaki uczeń musi opanować na danym poziomie kształcenia.
Szkoły podstawowe prowadziły i prowadzą wychowanie przedszkolne w tzw. „zerówkach”.
Dodatkowo w każdej szkole powstały oddziały przedszkolne dla maluchów w wieku 3-5 lat. Wychowanie przedszkolne trwa w nich 5 godzin dziennie i kosztuje rodzica 1 zł za godzinę.
Koszty przygotowania i prowadzenia oddziałów przedszkolnych są bardzo duże. Sale, zaplecze (toalety) muszą być dostosowane dla maluchów. Do tego potrzebna jest profesjonalna kadra wychowania przedszkolnego.
Poza tym przedszkole i szkoła to zupełnie różne od siebie placówki pod względem kierunków wychowawczych, edukacyjnych i organizacyjnych. Maluchy się bawią, śpią leżakują i żyją zupełnie innym rytmem. Trwałe umiejscowienie ich w szkole, naraża ją na stopniowy proces skoszarowania uczniów, którzy muszą być podporządkowani „przedszkolnemu drylowi”. Przykładem jest zakaz swobody przemieszczania się uczniów po szkole, wyłączanie części obiektu, w tym też dzwonków szkolnych, bo przeszkadzają w śnie maluchom, to proste przykłady na takie właśnie ograniczenia.
Do kuriozum doszła sytuacja w Szkole Podstawowej nr 2 w Pasłęku. Postulowana przeze mnie inwestycja dobudowy skrzydła zaplecza kuchennego wraz z salami edukacyjnymi dla „zerówek” ukończona w lipcu 2017r. została zajęta przez dwa oddziały przedszkolne dla maluchów i jedną klasę „zerówki”. Natomiast druga klasa zerówki (czytaj: gorsza) pozostała w budynku filialnym po dawnym POK, choć w założeniu po inwestycji za blisko 3,6 mln zł miały tu już nie funkcjonować „zerówki”. Aż chciało by się krzyknąć po klasyku:.. nie o takom szkołę walczyłem. Rodzice skarżą się na sposób, w jaki zostali potraktowani oni i ich dzieci. I mają słuszną rację. Tym bardziej, że maluszki do przedszkola są zwożone z poza rejonu szkoły. Można zatem było urządzić tylko jeden oddział dla przedszkolaków z rejonu i wszyscy z zerówek, by się pomieścili w nowym obiekcie.
Dyrektor SP 2 Grażyna Lewandowska zdaje się bagatelizować sprawę. Ważniejsza dla niej była własna nominacja na kolejną kadencję i chęć przypodobania się burmistrzowi Śniecikowskiemu niż zrównoważone dobro dzieci objętych obowiązkowym rocznym przygotowaniem przedszkolnym (tzw.zerówka). Przy okazji z niesmakiem wspominam nietakty popełnione z jej strony podczas inauguracji roku szkolnego. Tu Pani Dyrektor przydałaby się krótki kurs z umiejętności publicznego witania zaproszonych gości. Dodam tylko, że wymuszone oklaski dla każdego z osobna dyrektora, kierownika z jednostek organizacyjnych gminy i sołtysów trwały blisko 10 minut i były zupełnie niepotrzebne. Jeżeli już miałbym porównywać inne imprezy, to z ogromnym taktem powitano zaproszonych gości na 720- leciu na parkingu przy ul. Ogrodowej, czy na dożynkach powiatowych w Zielonce Pasłęckiej. No cóż, uczyć się należy przez całe życie.